Wstałam jak zwykle o 7. Szkooła. To
jest coś co nie za bardzo lubię. No ale elita, to w czasami aż
chce się chodzić. Haha. Zlazłam z łóżka i podeszłam do
szafy. Postałam chwilę przed nią i w końcu wybrałam ciuchy.
Wcisnęłam się w nie i spojrzałam w lustro. Może być. Poszłam
do łazienki i zrobiłam makijaż, włosy zostawiłam rozpuszczone.
Czapka na głowę, bez niej się nie ruszam.
- Madeliene! - krzyknęła moja
mama. Oho, woła tak na mnie, gdy musi mi powiedzieć coś ważnego.
- Idę! - odkrzyknęłam i zeszłam
po schodach. - co jest? - wzięłam jabłko z blatu. Spojrzałam na
mamę.
- No ten... jakby to...- zacięła
się.
- Wydusisz to w końcu z siebie?. -
podrzuciłam jabłko do góry.
- Ohh no... Jeremy mi się
oświadczył! - krzyknęła z mega bananem na twarzy.
- Przyjęłaś je prawda? -
zmrużyłam na nią oczy.
- No jak nie jak tak! - pisnęłam.
- Jezuuu mamuś ale się cieszę! -
rzuciłam się na nią.
- Wiem, ale zaraz mnie udusisz. -
powiedziała przez śmiech.
- Dobra, luz.- zaśmiałam się.
- Nie masz nic przeciwko? -
wypuściłam ją z rąk.
- Co ty! Ja się cieszę! Jeremy to
najlepsza partia w naszej okolicy jaką można zdobyć! - zaśmiała
się. - a tak na poważnie, najważniejsze żebyś ty była
szczęśliwa.
- Zaraz się wzruszę! - zaśmiała
się na jej słowa. - Leć już do szkoły, bo się spóźnisz.
- Okey. Pa pani Bieber! - zaśmiałam
się a ona rzuciła we mnie poduszką. Jest niemożliwa.
Przeszłam kilka metrów i
zaszłam po Meg. Przez drogę do szkoły cały czas gadałyśmy. O
tamtym i siamtym. No ale pewnie się domyślacie, że na pewno o
chłopakach. Uhuhuuu jak dla mnie największym ciachem w tej szkole
jest Zayn Malik, Niall Horan i Louis Tomlinson. No tak, czemu was to
nie dziwi hahah. Nasza paczka składa się z samych
najprzystojniejszych chłopaków, i dziewczyn.
Weszłyśmy do szkoły. Odszukałam
wzrokiem chłopaków i szturchnęłam Megan.
- Przestań. - szepnęła do mnie.
- A co ja takiego robię? - spytałam
patrząc na Zayna i Louisa.
- Udawaj głupią a na pewno Ci
uwierzę - szepnęła chociaż raczej krzyknęła mi do ucha Meg.
Spojrzałam na nią z miną ''jesteś
z głupkiem'' i pomaszerowałam do szafek czując na sobie
spojrzenie każdej osoby w szkole. I szczerze? Me Gusta, bo taka już
jestem. Lubię być w centrum uwagi ale wiecie... tak bez
przesadyzmu.
Otworzyłam szafkę za pomocą szyfru
i zaczęłam pakować książki. Spojrzałam na plan, który
wisi pod zdjęciem mojej kochanej Megan. No tak pierwsza Chemia.
Czujecie ten zachwyt panujący z tych słów? Bo Ja... rzygam
Tęczą.
No
ale mówi się trudno i idzie się dalej.. takie ŻYCIE.
Zapięłam torbę, przejrzałam się w lusterku, które wisi na
drzwiczkach i zamknęłam szafkę. Razem z Meg, która po
chwili doszła, ruszyłyśmy pod klasę, bo za minutę dzwonek.
Zdążyłyśmy
wejść na korytarz a już dzwonek.. Meg potkneła się o sznurówke
z trampek i się wywaliła. To trzeba było zobaczyć bo nie da się
tego opisać. Ze śmiechem weszłyśmy do klasy i nasz kochany
profesorek Wilson zmierzył nas wzrokiem. Jaki typek jeju..
Usiadłyśmy w ostatniej ławce i rozpakowałyśmy się. Pan zaczął
pisać temat a pod spodem notatke.. Lecz nie zauważył że mu lekko
peruka się odsuneła na co cała klasa wybuchła śmiechem..
Zaczełyśmy jak zawsze naszą poranną paplaninę lecz nam ją
przerwał nie kto inny jak? Pan Wilson.
- Pindor
do pierwszej ławki! - ale ja nie potrafiłam nie odpyskować.
- Po
nazwisku to po pysku
- Do
pierwszej ale już!!! - Uuu.. Się mu ciśnienie podniosło haha.
Profesorek wskazał miejsce obok tgo kujona.. Jak mu tam było..
J... Ja..James. Od niechcenia usiadłam i zaczęłam pisać tą
durną notatkę. Czułam na sobie wzrok Jamesa.
- Zrób
zdjęcie na dłużej starczy. - strzelił buraka i zaczął
przepisywać.
__________________________________________________________
Nie mogłyśmy dłużej czekać ^^ Ten rozdział jest krótki, ale następne
(mam nadzieję) będą dłuższe :3
mam nadzieję, że się podoba <3
i czekamy na komentarze ;)
Shawty&Anana